Temat któremu od dawna się przyglądam czyli zakaz handlu w niedzielę.

 

Nie patrzę na to od strony ekonomicznej, nawet nie do końca chodzi o to jaki będzie to miało wpływ społeczny. Przede wszystkim chodzi mi o to jak ludzie na to reagują i w jakich czasach przyszło nam żyć.

Ten wpis pojawił się na moim prywatnym profilu na FB. Tekst w żaden sposób nie zmieniony.

 

Tak więc zakaz handlu w niedzielę a reakcja społeczeństwa !

 

Polska, kraj w którym bardzo łatwo wsadzić kij w mrowisko.
Mrowiskiem są Wasze odbyty.

Przyglądam się z boku wszechobecnemu shit stormowi który ma związek z zakazem handlu w niedzielę.
Tutaj nie ma wyjścia idealnego, nie ma opcji która ma wyłącznie plusy jak i nie ma tej, która ma same wady.
Rozumiem, że będą ludzie którzy stracą pracę, centra handlowe stracą na wartości ale akurat chuj z nimi, naprawdę przemawia do mnie fakt, że studenci dorabiający w weekendy będą mieli trochę gorzej ale kurwa, każdy to przeżyje, serio !


Z drugiej strony (czekałem na ten moment) nie kumam pierdolenia ludzi “taką sobie wybrali branże, wiedzieli jakie są warunki” bo nie każdy ma nie wiadomo jak duży wachlarz wyboru a zresztą, nie kojarzę aby ktoś z Was był drugim Carlosem Slim Helu.
Jebiecie na halach na Batorym i macie wolne weekendy. Tyle.


Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia.


Fajnie jest przyjść w niedzielę na szybkie zakupy do Biedry, ale pomyślcie o ludziach po drugiej strony, o matkach jebiących całą niedzielę a które wolały by spędzić czas z dziećmi, z mężem lub pójść na spacer.
Więcej empatii – tej emocjonalnej jak i poznawczej !


Kiedyś zakupy robiło się w sobotę.


Taki Batory – pierw stary targ, potem przez Czempiela na nowy targ i jeszcze wracając do domu Tesco.
Nikt nie musiał robić zakupów w niedzielę i każdy sobie dawał radę.
Czy tego chcecie czy nie, zakaz handlu w niedziele wchodzi w życie.
Im szybciej się dostosujecie tym lepiej.

 

Tytułem końca, kiedyś ten konsumpcjonizm was przemiele i wysra.

 

“Jesteśmy niewolnikami w białych kołnierzykach. Reklamy zmuszają nas do pogoni za samochodami i ciuchami. Wykonujemy prace, których nienawidzimy, aby kupić niepotrzebne nam gówno. Jesteśmy średnimi dziećmi historii. Nie mamy celu ani miejsca. Nie mamy Wielkiej Wojny, ani Wielkiego Kryzysu. Naszą Wielką Wojną jest wojna duchowa. Nasz Wielki Kryzys to całe nasze życie. Zostaliśmy wychowani w duchu telewizji, wierząc, że pewnego dnia będziemy milionerami, bogami ekranu. Ale tak się nie stanie. Powoli to sobie uświadamiamy. I jesteśmy bardzo, bardzo wkurwieni”